
Bezspoilerowa recenzja “Creed 2”
Znowu stary tekst, choć moja opinia co do tego genialnego filmu nie zdeaktualizowała się ani troszkę! :)
Jakiś czas temu odświeżyłem sobie 5 części "Rocky'ego". Pierwszego "Creeda" pominąłem, gdyż z grubsza pamiętam ten film i choć nie mam mu nic do zarzucenia, to nie spodobał mi się na tyle, bym chciał obejrzeć go po raz 2-gi. Jak zatem wypada sequel? Rewelacyjnie! Nie jest on idealny i ma kilka drobnych niedoskonałości, ale całościowo wyszedł lepiej niż się spodziewałem. Pod względem technicznym, to zdecydowanie najlepiej nakręcona część "Rocky-Cinematic-Universe", nie zatracająca jednocześnie swojskiego klimatu, do którego przyzwyczaił nas Sylvester Stallone. Problemy i rozterki życiowe Adonisa, można z powodzeniem odnieść do przykładów z naszego życia, czy naszych kolegów i koleżanek. Steven Caple równie dobrze przekuł klimat i motto poprzednich odcinków tej serii na dzisiejsze czasy, odnosząc się do młodszych widzów.
"Creed II" można traktować jako bezpośrednią kontynuację 4-tej części “Rocky'ego”. Jeśli przez lata czekaliście na ponowne spotkanie z Ivanem, to będziecie usatysfakcjonowani. Viktor i jego ojciec nie pojawiają się zbyt często, ale wiele scen z ich udziałem jest świetnie zagrana pod względem emocjonalnym. Dogadywali się jak prawdziwy ojciec z synem. Drago z "Rocky IV" był skrajnie przerysowaną postacią. Jego ówczesny wizerunek stał na pograniczu auto-parodii i nadmiernej powagi. Obecny Drago nadal jest tym samym stereotypowym Ruskim, a jego przerysowanie zastąpiły bardziej naturalne cechy (zarówno te pozytywne, jak i negatywne). Widać tu duże doświadczenie aktora, który wykorzystuje całą głowę do grania - od odpowiedniego tonu głosu po twarz na której jest wypisane zniszczenie - zarówno to zadane, jak i przyjęte. Dolph Lundgren doskonale sprawdza się w roli takich dumnych, zimnokrwistych (ale honorowych!) sku**ieli.
Viktor to chyba jeszcze większy czołg niż jego stary w kwiecie wieku. Nie dość, że jest olbrzymi, to jest jeszcze tak napompowany, że mógłby łamać ludzi jak zapałki (#mikrospoiler - Adonis trzymał solidną gardę, a Rusek go piznął sierpowym i Mistrzu ze środka ringu znalazł się na linach). Czuć jego bestialską i destrukcyjną siłę za każdym razem, gdy obija swoich oponentów. Jego więź z ojcem jest świetna, z samych gestów i spojrzeń można odczytać różne uczucia - gniew syna, wzmacnianie w nim poczucia gniewu i nienawiści, oschłość ojca w myśl zasady "z gów** bicza nie ukręcisz" oraz autentyczną (acz chłodną) miłość syna do ojca i odwrotnie. Chłopaki dużo przeżyli, żyjąc w jeba**m chlewie, jak najmarniejsi menele, więc musieli sobie jakoś radzić. Generalnie nie mam się do czego przyczepić, już długi czas nie widziałem tak naturalnie zagranych ról w kinie. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć, ten film był aktorskim debiutem Floriana Munteanu - mam nadzieję, że zobaczę go w kolejnych produkcjach. Facet potrafi naprawdę potrafi grać, mimo bycia olbrzymem.
Nim przejdę do pisania o walkach, omówię jak to wygląda od strony Creeda. Tak jak pisałem, kreacja Adonisa z pierwszej części nie przypadła mi do gustu. Mimo Stallone'a czułem jakby to było "niby to samo, ale jednak inne uniwersum" (jak np. Netflix-MCU i to normalne MCU - w sensie, że seriale Netflixa niby dzieją się w kinowym świecie Marvela). W tym filmie syn Apolla stał się dla mnie pełnoprawnym bohaterem i zacząłem go postrzegać jako prawowitego kontynuatora cyklu. Podobnie pozytywnie postrzegam jego rodzinę - matka jest doświadczoną, sprytną i pełną mądrości kobietą, na której nie robią wrażenia nabuzowani testosteronem mężczyźni. O żonie Adonisa mogę powiedzieć mniej-więcej to samo - podtrzymuje swojego męża na duchu, jak również wykazuje się życiową mądrością i zrozumieniem. Film w nienachalny sposób pokazuje nam (od pierwszej sceny aż do samego końca), jak ważne są relacje rodzinne. Relacje obu rodzin, mimo że diametralnie różne, pokazują istotę więzi rodzinnych i szczere emocje.
W żadnej części sagi o bokserach nie było tak przepięknie nakręconych scen walk. Wiele ujęć jest długich i pokazują ciosy, czy uniki w pełnej sekwencji bez cięć, czy innych "sztuczek" montażystów. Te co prawda zdarzają się, ale jest ich zdecydowanie mniej niż w jakiejkolwiek innej części "Rocky'ego". Walki zostały nakręcone jeszcze bardziej profesjonalnie i zadbano o większych realizm - np. postacie nie przyjmują zdecydowanie zbyt wielu ciosów, czy też dobrze pokazano obrażenia. Mamy też parę nowych ujęć (np. widzimy akcję z perspektywy boksera, który dostaje jaby od Viktora), w których świetnie pokazano dynamikę i siłę ciosów wyprowadzanych przez pięściarzy. Jednym zdaniem - w żadnej części nie było tak dobrze!
Podobnie jest w przypadku areny finałowego pojedynku. Nie wiem, jak nazywa się ta arena, ale zrobiła na mnie porażające wrażenie. Bił od niej swoisty majestat, godny wagi tego pojedynku. Efekty pirotechniczne, świetlne i dźwiękowe oraz muzyka mnie zaskoczyła. Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, to sentyment jednak wygrywa, aczkolwiek “Creed 2” może się poszczycić dobrymi utworami (piosenki żony Adonisa wymiatają! <3). Można usłyszeć kilka remixów kultowych utworów, jest też klasyczny dla serii teledysk-treningowy, który wypadł niemal tak dobrze, jak za starych dobrych lat.
Podsumowując - "Creed 2" jest b. dobrym filmem zarówno dla starych widzów, którzy od lat znają Rocky'ego Balboa, jak i tych świeżych. Twórcy zrobili (moim zdaniem) nieporównywalnie lepszy fanserwis niż ekipa stojąca np. za "The Force Awakens". Porównanie może wydawać się trochę od czapy, ale w obu produkcjach jest bardzo dużo "easter egg'ów", czy wyraźnych nawiązań do klasycznych części.. Różnica jest taka, że te z "Creeda 2" są mniej nachalne (a często bardziej subtelne i naturalniej wprowadzone) i nie ma ich aż tyle. Reżyser przygotował piękną laurkę dla fanów, którą stworzył z najlepszych pomysłów, jakie pojawiły się w serii Sylvestra. Godne pożegnanie jednego z moich ulubionych pięściarzy, jakich poznałem w swoim życiu. Nie mam za bardzo się do czego przyczepić - każdy aktor zagrał co najmniej poprawnie. Co najwyżej mógłbym się jeszcze przyczepić do tego, że parę fragmentów było lekko nużących, ale to tylko tyle. Oceniam ten film na 8/10 z dużym plusem.
Comments