
Dlaczego “Dragon Ball Super” ssie?
Kolejny archiwalny tekst, tym razem o nowej serii kultowego anime :).
O "Dragon Ball Super" można powiedzieć wiele rzeczy, zarówno tych złych, jak i dobrych. Seria przeszła naprawdę długą drogę przez te 131 odcinków. Były momenty chwały, zdarzało się, że moja wiara w tę bajkę była niezachwiana. Mimo wszystkich kretynizmów i bardzo złych pomysłów, mogę powiedzieć, że w sumie jestem zadowolony z faktu, iż obejrzałem Superkę. To anime udowodniło mi, że można pokazać starego "Dragon Balla" od dobrej strony. Toei Animation z kolei pokazało w bardzo dobitny sposób, dlaczego nie warto zbyt szybko ruszać z jakimś projektem. Szczególnie, gdy nie ma się gotowca, na którego można rzucić okiem od czasu do czasu, co wybuchnęło w pewnym momencie sagi Turniejowej. Nie chcę zostać przez Was źle zrozumiany. Ci którzy czytali moje teksty, czy śledzili cotygodniowe komentowanie odcinków, widzą że naprawdę cieszyłem się z czasu poświęconemu DBS. Po prostu jest tu kilka elementów, które dostatecznie psuły mi przyjemność z oglądania. O technicznych failach nie ma co pisać, bo jaki jest koń, to każdy widzi, aczkolwiek zawsze będę bronił Turnieju Mocy od strony animacji, bo czasami to najlepsze momenty w historii DB.
Brak planu i zła organizacja, to matka i ojciec wszystkich błędów w serii Super. Chaos w kwestii budowy scenariusza, brak jakiegokolwiek rozplanowania, zdecydowanie zbyt szybki start, a co za tym idzie - jeszcze większy chaos. Gdy nie ma się porządnie napisanego planu, to dużo pary idzie w gwizdek. Twórcy z kolei tracą czas na pierdoły lub mniej udane wątki, które można byłoby wyciąć lub poprowadzić inaczej, gdyby mieli widoczny przed sobą szerszy zarys historii. Brak takiego zarysu lub materiału do adaptacji, skutkuje różnymi drobnymi błędami, które z czasem przybierają rozmiar kuli śnieżnej. Jasne, Zetce można zarzucić nieco podobne problemy. Kluczowe jest tu słowo "podobne", gdyż podstawy obu problemów są zupełnie inne.
O ile wspólnym mianownikiem obu serii jest niedbalstwo, o tyle ich źródło jest już inne. Akirze nie chciało się rysować zbyt skomplikowanych arców po walce z Freezerem, a przynajmniej tak można wywnioskować, z jego planów na głównych Złoli sagi z Trunksem, na szczęście dla nas redaktorzy i edytorzy podsuwali różne pomysły autorowi. Toei z kolei, najzwyczajniej w świecie dało dupy w kwestiach organizacyjnych. W sensie, że zbyt szybko ogłosili informację o tym, iż DBS wyjdzie. Stąd np. 5 odcinek wyglądał, jak wyglądał. Ewentualnie jest też opcja, że skapnęli się zbyt późno, że fani chcą "Dragon Balla", na co wskazuje dobre przyjęcie DBKai z Buu i obu kinówek. Wypuścili więc niegotową serię, by nie stracić swojego czasu antenowego, co w sumie niewiele zmienia. Swoją drogą, “gratulacje” dla Was, jeżeli nie wiedzieliście o tym. To jedna z popularniejszych marek w popkulturze na świecie, moim zdaniem. Może już nie jest to tak odczuwalne, ale jeszcze 8 lat temu...
Wracając do tematu, ten brak przygotowania, ciąży niczym rak na każdym aspekcie serii. Odcinki nie łączą się w logiczną całość. Widać jak na dłoni, że powstają niezależnie od siebie, bez jakiejkolwiek wzajemnej konsultacji. Ba! Nie ma nawet odgórnej kurateli, która by nadzorowała proces produkcyjny. Gdy nie raz próbowałem z kolegami połączyć “kropki”, to wiele rzeczy się po prostu nie dodawało. Jest to bolesne szczególnie pod koniec, gdy powraca jedna z największych bolączek Zetki, wypierając to, co dotychczas zawsze chwaliłem przy omawianiu DBS. Seria Super, jest tym lepsza od swojej poprzedniczki, że inne, słabsze postacie, dostały więcej czasu antenowego i akcja nie była skupiona w tak dużej mierze na Goku. Niestety, twórcy mniej więcej od połowy Turnieju Mocy, olali i tą zaletę. Zaraz pojawią się głosy, że to samo było w DBZ. I ci ludzie będą mieli rację, jednakże jeśli mogę dodać parę słów na obronę komiksu Toriyamy, to DBZ było przynajmniej jednolitą kupą, a DBS raz jest takie, a potem owakie, brakuje tej serii spójności. Żeby lepiej Wam zobrazować... O, mam. Oglądaliście "Batman vs Superman" i "Suicide Squad"? Oba filmy mają sporo wad, ale mimo wszystko wolę BvS, bo nie jest takim składakiem, jak SS, a jednolitym, kiepskim tytułem, choć przynajmniej w miarę wewnętrznie spójnym.
Kolejnym balastem jest udział Toriyamy. Cenię go za jego dawną twórczość, ale przez lata czytałem różne informacje, wywiady, z których jasno wynikało, że Akira niewiele pamięta ze swojego dzieła. Pomimo rozmaitych bolączek, to nadal da się zrobić z tej marki nie najgorszą historię. Autor niestety idzie po najmniejszej linii oporu. Gdyby jego rola nie była tak istotna i ograniczała się wyłącznie do funkcji doradczej, to myślę że wyszłoby to tej serii wyłącznie na dobre. Mam nadzieję, że Toyotaro będzie miał dużo większy udział przy tworzeniu przyszłych serii.
“Zaczynając” od sagi z Beerusem, pamiętacie jak ciosy Boga Zniszczenia i Songa były odczuwalne we wszechświecie i mogłyby go zniszczyć? Dlaczego w późniejszych arcach, gdy postacie miały jeszcze większy poziom mocy zaniechano tego? Mam nadzieję, że w potencjalnej kontynuacji, Goku nie będzie klepał Beerusa, bo to byłoby po prostu słabe i prysnąłby respekt wobec Boga Zniszczenia.
Zanim przejdę do besztania sagi z Future Trunksem, to zatrzymajmy się przy poziomach mocy. O ile przy DBZ były takie same problemy (np. na Namek, jak Lodówczak osobiście wkroczył do akcji, przy drugiej formie Cella), w postaci nagłych skoków poziomu mocy, tal tutaj Toei poszło o kilka kroków dalej. O ile zdarzały się odcinki, jak np. Goku i Tien vs Piccolo & Gohan, gdzie naprawdę skrupulatnie trzymano się poziomów mocy, o tyle w większości było licho pod tym względem. Wiele z nich już omówiłem, więc skupię się przede wszystkim na przykładach z ostatniego arcu. Jestem niesamowicie uradowany, że Muten Roshi dostał wyjątkowo zajebisty odcinek, aczkolwiek jego boost do siły był przesadnie duży. Genialny Żółw był mniej więcej na poziomie Goku, gdy ten puszczał kultową Kamehameha z Kaiokenem na Namek. Takich przykładów jest całe mnóstwo na wielkim Turnieju Mocy. M.in. dlatego odcinki poprzedzające ten finałowy, mnie nie bardzo satysfakcjonowały. Przesadzili z mocą Jirena z odcinka specjalnego. Aczkolwiek jeżeli Ultra Instynkt nie pojawi się dostatecznie długo i Toyotaro to dobrze zretconuje, to można naprawić ten błąd.
Kolejny powrót Frizera i saga z Champą, były moim zdaniem w miarę spójne i nie dostrzegam nic, do czego naprawdę mógłbym się przyczepić, jeśli chodzi o sens lub jego brak. No, może poza power-levelami. W walce Frost vs Piccolo, czy innymi tego typu przypadkami. Gorzej jest natomiast z kolejnym arcem, podczas którego, dokuczało mi w szczególny sposób, jego nieprzygotowanie. Sama geneza Blacka nie ma sensu i typowa historia bez początku i końca, jak np. casus Hodora z "Gry o Tron". Z tego co czytałem, to w mandze ma to już sens, więc poczekam i zobaczę. Inna sprawa to Genki Dama z miecza Trunksa albo jego bezsensowny boost, którego już chyba nie zobaczymy. W mandze dużo lepiej zrealizowali również finał. Co prawda brak porozumienia między scenarzystami, nie rzuca się tu tak w oczy, aczkolwiek Trunks był czasem zbyt silny, zaś Black zbyt szybko rósł w siłę. Nie mogę już tego uczynić w przypadku Vegety, który niewiele zrobił w animowanej wersji tego arcu. Jest mi trochę smutno, że nie dostaliśmy porządnej walki z jego udziałem, jak w komiksowej wersji. No cóż, pozostaje czekać na DBS-Kai, może zrobią to co do nich należy.
Tuż przed arcem turniejowym, dostajemy w twarz idiotyczną informacją, która burzy spójność z zakończeniem Zetki. Chodzi o Uuba, którego postać była tajemnicą dla Dendego i pozostałych przyjaciół Songa. Mało tego, studio Toei Animation zbyt często spamuje poziomem Blue, przez co można odnieść wrażenie, że to randomowy stopień rozwoju, błahostka jak Ssj1. Dużo lepiej to rozwiązano w mandze, gdzie Goku walczy z C-17 w formie Ssj3. Mi co prawda nie przeszkadzały poziomy mocy, w czasie rekrutacji zespołu na finałowy arc, ale było nie było, stanowi to problem dla spójności świata DB. Wracając na chwilę do spamowania Niebieskim Ssj - cóż, taki jest prawdopodobnie efekt korporacyjnego podejścia do marki. Spamować czymś, by spopularyzować zabawki, gry, nakręcać franczyzę. Szkoda tylko, że nie napisano tego po prostu lepiej, bardziej stawiając na poprzednie formy, nie eksponując za bardzo tej nowej
Turniej Mocy ma w sobie wszystko, co lubię, jak i nie lubię w serii Super. Epickie momenty, bardzo klimatyczne sceny, większy udział pobocznych bohaterów, ale i niestabilny poziom techniczny, nadmierne skoki poziomu mocy, brak spójności fabularnej i jakiegoś pierwowzoru w stylu mangi. Jiren z 5 razy pokazywał swój maksymalny poziom mocy. Niby nic nowego, jeśli idzie o "Dragon Balla", ale w Zetce to naprawdę było zwyczajnie lepsze. Widziałem ją na przełomie 2016/2017 i to się zdecydowanie mniej rzucało w oczy. Na podobny problem cierpi Goku, który nieustannie, aż do przesady, przełamuje swoje kolejne limity. O tym, że ma cały czas Ki i Hp, to aż szkoda gadać, bo wylałem na to już dostateczną liczbę pomyj. Tylko nie tłumaczcie tego Genki Damą, energią którą otrzymał od reszty itd. błagam... Goku w czasie całego Turnieju ze 3 razy stracił całą Ki i praktycznie cały jego czas się tłukł. Może zdarzyły się 3 czy 4 epizody, w których naprawdę nie zrobił czegokolwiek, co wymaga użycia większej mocy. Poza tym odpalał zbyt często Blue, zamiast po prostu latać na zwykłym trybie Boskim. Ta forma jest stabilniejsza, zapewnia pewną regenerację hp, a jednocześnie nie traci się na sile. Pomijam fakt, że i ona była zbędna na wielu przeciwników, na których spokojnie wystarczył Ssj2.
Jiren i Toppo zasłużyli na osobne akapity. Co prawda nadal ich lubię, aczkolwiek uważam że stanowią jedną z najbardziej popsutych rzeczy w DBS. Toppo świetnie prezentował się od początku. Ma duże doświadczenie, trudno go zaskoczyć, umie wykorzystać okazję, jest pokorny itd. mogę tak wymieniać. W dodatku w trakcie turnieju pokazowego, pokazał się jako naprawdę silny przeciwnik. Jego udział w ostatnim arcu był po prostu słaby. Jasne, miał swoją formę "Super Janusza Wpierdolu" (SJW, lol XD), jasne zmasakrował Freezera w przecudowny sposób, ale to moim zdaniem za mało. Jego walka z Vegetą była fajna, ale odniosłem wrażenie że został osłabiony w tym odcinku. To nie był ten Toppo, którego znałem, tylko jakiś bezmózgi zombie, jak Sion z "League of Legends". Szkoda, bo do pewnego momentu na Turnieju Mocy, był naprawdę spoko postacią, ale zdecydowanie zbyt często pieprzył o tej sprawiedliwości i przez to momentami czułem się, jakbym oglądał "Pokemony".
Jeśli chodzi o Szaraka, to z anime nie dowiedzieliśmy się o nim praktycznie nic. Jest mi trochę smutno, bo spodziewałem się mimo wszystko ciekawszej postaci, a Jiren jest zwykłym, generycznym Złolem z bajek dla dzieci. I tak, w "Dragon Ball", jest takich mnóstwo, ale NAWET w przypadku "Dragon Balla" to krok wstecz. Nie przypominam sobie gorzej wykreowanego wroga w tej kreskówce, musiałbym się chyba cofnąć aż do... Pilafa? xD Szkoda, bo należałem do tej, chyba, nielicznej grupy fanów El Hermano. Niepotrzebnie przedstawili go tak potężnym w odcinku specjalnym. Gdyby nie to, to dużo łatwiej byłoby przełknąć power-up u Son Goku. Nie wiem, jak Was, ale mnie ta walka przyprawiała o mimowolne mdłości. Kakarotto nie powinien mieć szans z głównym Złolem tego arcu. Skok mocy dzięki Migatte no Gokui (pozdro, fajną umiejętność zamienili na kolejny power up, bez sensu), to dramat w pięciu aktach. Na całe szczęście wygląda na to, że póki co Goku o tym zapomniał.
No i to tyle. "Dragon Ball Super" mnie w sumie pozytywnie zaskoczył, choć momentami byłem załamany pomysłowością studia. 2.5 roku temu, nie spodziewałem się, że seria będzie mimo wszystkich wad, tak dobra. DBS ma naprawdę sporo zalet, ale są one przykryte pod dużą ilością gnoju. Jak już pisałem, gdyby studio nie ogłosiło tak szybko serii TV, a co za tym idzie, mieliby więcej czasu na stworzenie anime, to DBS mógłby być najlepszą serią. Mogłaby być świetnym połączeniem oryginalnego "Dragon Balla" i najpopularniejszej Zetki, a tak dostaliśmy nieco wybrakowany produkt. Aczkolwiek doceniam, że mniej więcej od połowy seria miała więcej porządnych momentów. Jak to kiedyś powiedział Buki na jednym z live'ów (pozdrawiam Cię!) - "Walka Goku z Hitem to taki pierwszy zwiastun poprawy sytuacji", czy jakoś tak. A, byłbym zapomniał, współczuję fanom Tiena, Gohana, Piccolo i Krillana. Szczególnie pierworodnemu Goku, bo ten jak był, tak jest zwykłą ciotą xD.
Dziękuję za pomoc ze strony Michała, z fp "Dragon Ball Super - Polska", jak i części użytkowników grupy Bukiego. Chciałbym też przyznać rację wszystkim tym, którzy od początku słusznie mówili, że ta seria będzie ssała na maxa, a w szczególności: Blekowi, Dahace, Karolowi i Patrykowi. Mimo to cieszyłem się serią i będzie mi brakowało tych niedziel. Chyba sobie odpalę pierwszy odcinek w najbliższą z nich... A jakie jest Wasze zdanie odnośnie tego anime?
Comments