“Man of Steel” po latach

Kolejny archiwalny tekst, może wieczorem wrzucę newsy, jak coś się nazbiera. Miłej niedzieli :)!

Przed pierwszym seansem z "Man of Steel", moja wiedza dotycząca MCU i świata DC, ograniczała się wyłącznie do: gier od NES-a po PS2, animacji telewizyjnych (Batman TAS oraz te Marvelowskie na Fox Kids) i losowych filmów z super-bohaterami. O Supermanie wiedziałem tylko tyle, że jest silniejszy niż Songo i może latać w kosmosie (i to mi w zupełności wystarczyło). Praktycznie też nie ogarniałem jeszcze newsów z filmów, nie wiedziałem, które źródła są godne zaufania, zaś Filmweba przeglądałem jedynie od czasu do czasu. Za dzieciaka byłem kinomaniakiem i często chodziłem do kina lub oglądałem holiłudzkie produkcje na kasetach VHS, następnie faza mi przeszła na anime. Byłem strasznie zajarany na solidną adaptację "Dragon Balla", by udowodnić ludziom, że nie jest to już niemożliwe. Przypominam, że już 10 lat wcześniej, siostry Wachowskie (nie napiszę "bracia", bo ostatnio widziałem, jak był o to lekki “shitstorm” na fejsbuniu, że ktoś się ośmielił określić je "braćmi"... Podejrzewam że Wachowskie są na tyle otwarte <co pokazały w kilku serialach i filmach> i mają na tyle ciekawe życie, że mają gdzieś takie komentarze, pisane przez jakiegoś randoma z zupełnie innego zakątka globu) zrobiły piękną walkę agenta Smitha z Neo. Przez 10 lat poprawiły się efekty specjalne, można było otrzymać podobne skutki tańszym kosztem i stało się możliwym przeniesienie "Dragon Balla"ponownie na duże ekrany. Tym razem z godnością. W tym samym czasie dostałem dowód na to, że dobrze myślałem. Gdyby zmienić parę rzeczy w filmie, to "Man of Steel" byłby nie najgorszą luźną adaptacją "Saiyan Sagi" z DBZ.

Od tego się wszystko zaczęło. Nie pamiętam, przed którym filmem widziałem ten teaser, ale to nieistotne. Od momentu pokazania młodego Clarka biegnącego zauroczyłem się w tej produkcji i trwa to do dziś. Zack Snyder odwalił pod wieloma względami kawał dobrej roboty, choć w paru dał tak ciała, że nie dziwię się zaledwie umiarkowanemu sukcesowi finansowemu "Man of Steel". Nadal jestem jego fanem, mimo dość kiepskiego i powszechnie obśmianego "Batman vs Superman". Swoją drogą, szkoda że "Man of Steel 2" zniknął z listy zapowiedzianych produkcji z DCEU. Z tego, co czytałem, to był w produkcji i powoli wychodziły pierwsze całkiem poważnie brzmiące plotki dotyczące fabuły. Prawdopodobnie to z braku reżysera, Zack Snyder zapewne zrezygnował ze względu na osobistą tragedię (jego córka popełniła samobójstwo). Lubię jego wizję i uważam, że gdyby dać mu kogoś, kto odpowiednio pokierowałby jego efekciarstwem (jak Nolan w omawianej tu produkcji), to nie odstawałby za bardzo od twórców efektów specjalnych tych z MCU.

Co prawda film naprawdę kuleje od strony fabularnej (doskonale to wyśmiał Ichabod w swoim dwuczęściowym materiale - "Dlaczego Man of Steel to zły film?"), ale praktycznie nie przeszkadzało mi to w czerpaniu przyjemności z oglądania nowego Supermana. Fakt, z perspektywy czasu, coraz lepiej rozumiem narzekania fanów na kreację Clarka Kenta i zarysu uniwersum DC, aczkolwiek do dziś nie umiem skrytykować tej postaci. Lubię tego aktora, to jak gra Boga dla zwykłych ludzi, nawet jego zabicie Zodda, które kłóci się z filozofią większości bohaterów (które jest szczególnie ważne w kontekście tej postaci) komiksów "My nie zabijamy" mi nie przeszkadzało, a samo hasło uważam za dość infantylne. Ta super siła, pasująca mi gra aktorska, efekciarstwo, totalna destrukcja (tak, wiem, kłóci się to z ideą super bohaterów) i walki rodem z DBZ.

Przedstawienie Kryptonu podobało mi się za pierwszym razem, po latach zaś już dużo mniej. Jedyne jasne punkty, to moim zdaniem narodziny Clarka oraz inne sceny z jego udziałem i generał Zodd. Ten jest świetnie przerysowany i gra niezwykle autentycznie. Jego krzyki, mimika, teksty... wypisz wymaluj jakiś fajnie wykreowany antagonista ze sztampowych seriali, bajek albo filmów. Tu jednak aktor zagrał z zauważalnym sercem (które często jest niedostrzegalne w w/w wytworach kultury) i nie mogłem go nie polubić. Jak dla mnie, jeden z najlepszych Złych, jeśli chodzi o filmy z super-bohaterami w ogóle. Gdyby nie niedawny Vulture ze “Spiderman: Homecoming”, to powiedziałbym nawet, że jest lepszy od wszystkich Złoli z filmowego uniwersum Marvela.

Jeśli chodzi o muzykę, to jestem zachwycony większością kawałków ze ścieżki dźwiękowej autorstwa Hansa Zimmera. Tak jak zazwyczaj krytykuję tego niemieckiego kompozytora, tak poszczególne utwory na długo będą mi się kojarzyć właśnie z Supermanem. Starsze są co prawda również warte kojarzenia, ale osobiście nie czuję związanego z nimi jakiegokolwiek "ładunku emocjonalnego". Kawałki takie jak "Flight" albo główny motyw muzyczny, jak dla mnie naprawdę godnie reprezentują epickość Supermana. Podkreślają jego nadludzką moc.

Walki to po prostu miód dla moich oczu. Uwielbiam totalną destrukcję. Kocham postacie, które potrafią mocno przypieprzyć i mają strasznie twarde, jak i odporne ciała - wtedy efekciarskie niszczycielstwo trwa nadal. Niszczone budynki, olbrzymie kratery, efektowne "projekcje siły" etc. to wszystko jest dla mnie po prostu piękne. To nie tak, że jestem fanem postaci typu "Hulk" (choć te również lubię, aczkolwiek nie jakoś “hurra-optymistycznie”). Po prostu lubię oglądać destrukcję na taką skalę, czy to w filmach, grach, anime. Chętnie zobaczyłbym starcie Supermana z jakimś łotrem, przy którym Clark Kent musiałby użyć głowy. O ile nie byłem pewny co do tego aktora, tak po niesławnym "Batman vs Superman" jestem pewien (to jeden z nielicznych dobrych elementów tego kiepskiego filmu). To jest "mój" Superman. To kreacja, którą będę przez najbliższe lata identyfikował z ikoną "DC Comics". Ale wracając do walk, te są przepiękne. Co prawda dziś widać sztuczność niektórych efektów, szczególnie przy walce z Zoddem i jego przydupasami, ale nie rażą mnie w oczy zbyt boleśnie. Ot krótkie spowolnienia, czasem zbyt widoczna ingerencja grafików. Moim zdaniem, Snyder stworzył naprawdę b. dobry film od strony czysto technicznej. Czuć siłę każdego ciosu oraz jego dynamizm (charakterystyczny element dla np. DBZ albo "Hunter x Hunter"). Latanie wygląda bardzo naturalnie, a finałowa batalia zrobiła na mnie dużo lepsze wrażenie, niż większość filmów od MCU. I tak, pamiętam, że "Superman nie zabija oraz nie niszczy własności prywatnej lub publicznej", ale no cóż... ten błąd mnie akurat nie boli, wprost przeciwnie :). Kończąc wątek efektów - jasne, momentami odczuwałem recycling pomysłów (szczególnie przy tej maszynie, która miała zmienić Ziemię w Krypton), jasne, niektóre lokacje lub fragmenty “Człowieka ze Stali” gorzej wytrzymały "próbę czasu" (szczególnie bolesny był dla mnie w/w Krypton, przy którym się lekko podśmiewałem), ale cała reszta nadal jest równie satysfakcjonująca, co dawniej.

Nie mogę tego samego powiedzieć o fabule. Co prawda mogę jej wiele wybaczyć, ale nie można bronić czegoś, co jest tak kiepskie (choć, jak pokazały kolejne produkcje z DCEU, to może być jeszcze gorzej). Sama kreacja Kryptonu i pomysł na niego jest dość śmieszny. Poza świetnymi scenami z małym Clarkiem, to cała reszta wypadła dla mnie blado. Z kolei działania ichnich elit przypominają mi nieco naszą rzeczywistość. Jeżeli umiecie przymknąć oczy na niektóre naprawdę mocne błędy lub głupotki scenariusza, to MoS może być dobrym "guilty pleasure". Nie chcę katować tego obrazu, więc po prostu na końcu dam linka do vlogu Ichaboda, który zmasakrował ten film. Odcinek o BvS jest równie dobry, gorąco polecam! Na osłodę mogę dodać, że jak dla mnie próba budowy uniwersum wyszła tu całkiem fajnie. Nadal się fajnie ogląda, jak przeciwnicy Supermana niszczą sprzęt należący do Lexa Luthora (jaki on był tragiczny w BvS...) albo Bruce'a Wayne'a. Jasne, to drobnostki, jedne z niewielu, które nie zostały zniszczone przez twórców. Mimo to uważam, że gdyby załatać co większe i głębsze z dziur fabularnych, to film obroniły się nie najgorzej z perspektywy czasu.

Jak sami mogliście przeczytać, jestem dość zagorzałym fanem "Man of Steel" i jak będę kiedyś robił swoich "top 100" filmów, czy coś w tym rodzaju, to "Człowiek ze Stali" nie będzie stał zbyt nisko. Zdaję sobie sprawę z jego wad, ale nie przeszkadzają mi w cieszeniu się seansem. Jak się Wam podobał ten twór Zacka Snydera? Moja ocena to 8/10.
Vlog Ichaboda ->