
Moja opinia o “Ajin: Demi-Human”
Kolejny archiwalny tekst, tym razem recenzja bardzo fajnego anime z Netflixa. Zyczę udanej niedzieli! :)
W dzisiejszym tekście podzielę się z Wami moją opinią co do "Ajina". Nie będzie to stricte recenzja, bo nie mam weny by takową napisać. Nie będzie tu dużych spoilerów (poza jednym, tyczy się on Satou i nieco zdradza z końcówki, choć moim zdaniem można się tego dość łatwo domyślić).
O "Ajinie" usłyszałem już w wakacje 1.5 roku temu i bardzo się cieszę, bo był to okres, gdy nie bardzo chciało mi się oglądać anime i ograniczyłem się jedynie do filmów i seriali. Połknąłem serię niczym świetny amerykański serial, praktycznie wszystko mi się w niej podobało. Przede wszystkim jedna z najgenialniejszych postaci, jakie kiedykolwiek poznałem w anime, czyli Satou. To jest popierdolony psychopata, który masakruje wszystko na swojej drodze, czy to fizycznie, czy też uciekając się do manipulacji. Jest skrajnie egoistyczny, autentycznie zabawny, kozacki, pewny siebie... Zawsze jest kilka ruchów przed innymi. Bez cienia zwątpienia stwierdzam, że "ciągnie"swoją osobą oba sezony niczym lokomotywa.
Kolejna rzecz, to niemalże doskonale napisany scenariusz. Świetny zarówno od strony psychologicznej (postacie są bardzo konsekwentnie i "prawdziwie" napisane), wojskowej/służb specjalnych (póki co nigdy nie widziałem w anime, by ktoś je lepiej przedstawił) i budowania napięcia. Praktycznie cały czas wszystko jest naturalnie sklejone w jedną, przemyślaną i logiczną całość. Niestety, sprawdza się stara reguła, która boleśnie daje o sobie znać przy wielu seriach aspirujących do miana "genialnych", w oczach dużej grupy fanów. Japończycy dobrze opanowali początek i środek w budowaniu historii, ale sama "końcówka" nie zawsze im (do końca) wychodzi. Rozczarowała mnie i długo nie mogłem dokończyć serii (aczkolwiek samo zakończenie mnie satysfakcjonuje, narzekam jedynie na sam sposób w jaki do niego doszło). Z drugiej strony, cała reszta jest wyjątkowo dobrze napisana. Ale wiecie jak jest, czasem zakończenie ma duży wpływ na całościową ocenę. Szczególnie gdy ma się do czynienia z wyjątkowo dobrą serią. Warto też napisać, że autor bardzo sprytnie wykorzystywał fakt nieśmiertelności "Aijinów" - od celowego popełniania samobójstwa, po inne działania (np. przebudzanie się, a gdy robi to Satou to nawet ludzie nieprzepadającymi za mangą cieszą się seansem).
Moim zdaniem, główny problem jest taki, że Satou nie nadaje się na głównego Złola. Zdecydowanie bardziej pasowałby jako tzw. "sub-boss" (drugi, czasem dość ważny dla fabuły, ale nie najważniejszy Zły). Nie działa bez uzasadnienia, nie zawsze ucieka się do przemocy. No i nie zapominajmy, że dla niego to walka o życie. A "Ajin" dość dobrze oddał smutną (by nie uciec się do gorszych słów) rzeczywistość, a w życiu już tak jest, ze czasem po prostu musisz być "Numerem jeden", bo inaczej cię zjedzą.
Wracając do militariów i polityki, scena walki Satou (z minimalnym wsparciem ziomeczków) z elitarnym oddziałem japońskiej policji ("Special Assault Team") to prawdziwy majstersztyk i stanowi dobrą pokazówkę, którą można puszczać w formie zachęty do obejrzenia anime. Oddziały zachowują się profesjonalnie i pokazują, że nie ma żartów z doborowym oddziałem najlepszych policjantów i żołnierzy Japonii. Siły Specjalne zachowują się dokładnie, tak jak powinny. Chłodne kalkulacje i brak litości dla sojuszników, którzy mieli pecha, ciągle rywalizują o jak najlepszą pozycję w hierarchii. Autor poprowadził wszystko naprawdę dobrze, konsekwentnie i wydaje mi się, że w pewnym uproszczeniu dobrze pokazał, jak to wszystko działa "zza kulis". Warto również nadmienić, że "Ajin" idealnie pokazał w jak dalekim poważaniu USA ma Japonię nawet w kreskówkowym świecie. Często my, Polacy narzekamy, że Amerykanie traktują nas jak ludzi drugiej kategorii... Uwierzcie mi, Japończycy są traktowani jak najmarniejsza i najtańsza dziwka po skończonej robocie (np. stracili całą dekadę rozwoju gospodarczego, jak chcieli odkupić od USA złoto).
Dopracowanie scenariusza rzuca się w oczy, również jeśli chodzi o dobrze przemyślane dialogi oraz przedstawieniu relacji międzyludzkich. Pierwszy odcinek wręcz "podręcznikowo wzorcowo" wrzuca nas w wir wydarzeń i przedstawia świat, w jakim się znajdujemy. W brutalnym świecie, gdzie dostałeś moc (dla niektórych przekleństwo, dla innych dar) i musisz sobie poradzić. Stanowi to duże pole do popisów dla seiyuu, którzy niejako stanowią "duszę" postaci w anime. Wraz z animatorami i rysownikami odwalili dobrą robotę przy przedstawianiu wielu różnych emocji spowodowanych zwrotami akcji. A tych jest dość dużo, praktycznie nie ma odcinka, w którym brakłoby dreszczyku emocji.
Ajin jest to anime, które zapamiętam również z tego powodu, że przebiło na mojej prywatnej liście najlepszych "psychologicznych-seinenów" takie tytuły, jak "Kaiji" lub "Akagi". O ile w przypadku tego drugiego nie było to trudne, o tyle w przypadku pierwszego... Powiem tak, "Ajin" udowodnił mi, że można ciągle zrobić coś lepszego. Z niecierpliwością czekam na kontynuację oraz OAV-kę o Satou.
Comments