
Moje wrażenia z “Dragon Ball Super”, część III
Kolejny archiwalny tekst. Dziś kończę serię o DBS :).
Linki do poprzednich części:
https://steemit.com/engrave/@herosik/moje-wrazenia-z-dragon-ball-super-czesc-i
https://steemit.com/engrave/@herosik/moje-wrazenia-z-dragon-ball-super-czesc-ii
Dzisiejszy odcinek (126) zmotywował mnie do rozpoczęcia prac nad tym tekstem. Jestem niemiłosiernie wkurzony, bo coraz bardziej zbliżamy się do finału, a poziom odcinków coraz mniej mnie satysfakcjonuje. Do momentu wykończenia uniwersum robotów, mogłem patrzeć przychylniejszym okiem na epizody o niższym priorytecie, ale teraz każdy odcinek powinien się przynajmniej trzymać logiki (bo od strony technicznej, to nie jest tak najgorzej, jeśli przypomnimy sobie pierwsze sagi Superki albo fillery przed arcem Turnieju Mocy). O ile w poprzednich (tych omawianych w ostatniej części tekstu o DBS) bardziej starali zachować się jakąkolwiek (mierną, bo mierną) spójność, tak im dalej, tym tego sensu jest mniej. Jestem tym bardziej zły, bo jak mogliście przeczytać w moich poprzednich podsumowaniach, dawałem Superce spory kredyt zaufania w nadziei, że nie spartolą końcówki anime. Nie powiem, poziom się generalnie nieco podniósł (od początku aktualnego arcu) i szczerze mówiąc, to jest stosunkowo mało takich naprawdę paskudnych odcinków (co innego, jeśli idzie o treść). Mimo wszystko uważam, że te udane (jakkolwiek rozumiane - od b. dobrze wykonanych po ciut lepsze od przeciętnej) jednak przeważały. Warto obejrzeć odcinki z poprzednich sag i przykładać baczniejszą uwagę do detali, narysowanych twarzy etc. Jakkolwiek narzekać na Turniej Mocy, recycling animacji, brak pomysłu na większość pojedynków, głupotę Goku, czy też łamanie zasad, tak od strony technicznej jest zauważalnie lepiej. Ja wiem, że logika kuleje w tym arcu w sposób bardziej widoczny, ale od strony wizualiów akurat się W MIARĘ starają. Rzecz jasna, jak na standardy tego studia wobec popularnych, tasiemcowych serii.
Możecie się śmiać z mojej naiwności, ale naprawdę myślałem, że Toei Animation przyłoży się do tych odcinków, a ordynarnie głupie wpadki typu "Genki z miecza Trunksa" pójdą w niepamięć... Szkoda, bo jest chyba jeszcze gorzej. Ze względu na natężenie pojedynków (w końcu to Batyl rojal szkoda że głównie z nazwy) i konieczną uber regenerację Ki i HP, inaczej Obcy wykopałby wszystkich z maty. A skoro o nim mowa, to... należę do mniejszości, która lubi jego kreację. Zgadzam się, że praktycznie nic o nim nie wiadomo, a fakt że niewiele mówi temu bynajmniej nie pomaga. Mam jednak swoją wizję tego wojownika i jego tekst ze 126 odcinka dał mi pewne nadzieje na jej spełnienie. Poza tym liczę, że doczekamy się przynajmniej (ha-ha-ha) pół odcinka z retrosami Jirena, fajnie byłoby się o nim czegokolwiek dowiedzieć. Skąd u licha wziął taką siłę, że jak Songo poleciał na niego na pełnej kurwie, to ten go dość spokojnie zatrzymał? Jak wyćwiczył i odkrył coś takiego jak Ultra Instynkt? A tak swoją drogą, Belmond dwa razy mówił, że "dawno nie widział tak silnego/zaangażowanego/złego Jirena", a ten nadal nie wykopuje swoich wrogów, mimo że przyszłoby mu to bez większych trudów. Wady Zetki (Buu pozdrawia, jego też mógł wykończyć TYLKO Songo!) generalnie zostały tu podniesione do absurdu (wcześniej były przeze mnie "jakoś" tłumaczone, na zasadzie - zawodnicy nie byli tak obici, osłabieni, blablabla... niestety, teraz Vegeta ledwo co stoi, a w następnym odcinku będzie walczył znowu na pełnej sile z Szarakiem <zużywając podobnie jak Goku całą Ki, Songo wręcz to zrobił dwukrotnie!>). Ten turniej byłby dobry, gdyby go przemyślano, poświęcono mu więcej czasu, to może by coś z tego wyszło. Naprawdę byłbym w stanie wybaczyć jeszcze częstsze wykorzystywanie poprzednich animacji, bo przed aktualnym arcem, nastawiałem się na dużo gorsze odcinki. Jeszcze lepiej byłoby w ogóle zmienić jego ideę i zrobić jakieś walki drużynowe, mieszanki tego typu walk itd. Można było zrobić nawet Battle Royale na jakiejś małej planecie (zmiana polegałaby na tym, że facet musiałby się sam poddać albo by go wrzucili do jakiegoś teleporta czy coś, nie wiem). Problem z regenerację punktów Ki i HP nie byłby już tak irytujący i można byłoby to i owo wytłumaczyć. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że najprawdopodobniej Goku wygra ten turniej (byłoby zajebiście, gdyby to był Vegetto/Gogetta, whatever), bo na jakiekolwiek inne rozwiązanie już naprawdę nie liczę (no, co najwyżej takie, że Goku i Freezer wygrają poprzez swoją przewagę, ale i to mnie nie satysfakcjonuje). W sumie spoilery, które udostępniłem w czwartek rano niejako to potwierdziły, także ten... zwizualizujcie sobie przemówienie Stonogi. Oby to był przynajmniej poziom odcinka specjalnego, bo będzie słabo w pysiorek.
Gdy ogląda się pojedyncze odcinki i nie próbuje złączyć tego w jedną całość, to się tego az tak nie czuje. Czasem jednak jak gadam z moimi kolegami (pozdrawiam Przemka, Andrzeja i Bartosza), to gdy spróbuje się ogarnąć spójność tej serii, to wychodzi wyjątkowo tragiczny obraz. To prawie poziom tych bardzo złych momentów w "Naruto", gdy zdarzały się rzeczy tak kurewsko piramidalnie absurdalne, że nie szło tego zdzierżyć. Pamiętacie początek serii, jak ciosy Goku w formie SsjRed i Beerusa mogły spowodować zniszczenie, jeśli dobrze pamiętam, wszechświata? Albo że Dende nie miał prawa nic wiedzieć o Uubie (odsyłam do zakończenia Zetki)? Ale o tych i innych błędach opowiem jednak przy osobnym tekście, gdzie wypunktuję całą serię i generalnie mocno ją zjadę. Póki co skupię się na kolejnej porcji odcinków. Ta obejmuje zakres odcinków z UI u Goku do 126 odcinka, jeżeli będę dłużej pisał ten tekst, to zmieści się jeszcze omówienie wydarzeń ze 127. No dobra, skoro o tym mowa, to jestem z siebie trochę dumny, że mam 100% trafność, jeśli chodzi o trafienie z tym, czym będzie "nowa forma Goku". Podobno ta teoria była popularna w necie, ale ja na nią nie natrafiłem (choć z drugiej strony, niespecjalnie się interesowałem). Nie jest to jednak ważne, bo wymyśliłem ją bez żadnych inspiracji (i mam na myśli wszystko - od YT, poprzez fora, kończąc na rozmowach z kolegami ogarniającymi uniwersum DB).
Tak jak mam wiele powodów, by narzekać, tak jak słusznie zauważył Buki, każdy moment, w którym Goku odpala Migatte no gokui, Toei rysuje i animuje jego ruchy na poziomie filmów kinowych. W walce z Keflą było to naprawdę dobrze widać. Te płynne ruchy, perfekcyjne uniki, dokładnie przemyślane ataki, które nie marnują energii, w ogóle cała dynamika tych sekwencji! Fajnie się tym bawią. Scena gdy Songo bawi się w Tony Hawka za pomocą Kamehameha, jest po prostu mistrzowska! Sam odcinek specjalny Goku vs Jiren, to w moim mniemaniu, najlepszy odcinek w historii całego DB. Postawili na to wszystko i... pewnie efekt zaskoczył ich samych. Nawet serwery Crunchyrolla nie wytrzymały oblężenia ludzi w pewnym momencie. Oglądałem go ze 30 razy, nie mam mu kompletnie nic do zarzucenia. Nieco ochłonąłem i raczej nie napiszę już więcej, że to poziom 126 odcinka HxH, ale było blisko, a momentami (finałowy cios Goku!!!) wręcz na tym samym, najwyższym poziomie. Niemalże wszystko było na swoim miejscu - choreografia, niegłupi fanserwis (gdyby cyborgi głównie naładowały Goku, to byłby po prostu majstersztyk... Genki była głupia, ale wyszła bardzo klimatycznie, więc przymknę lewe oko), odpowiednio dopasowana ścieżka dźwiękowa, kreska, animacja, klimat. Czuć było, że Jiren napierdala Saiyaninem jak Spejson workiem kartofli. Dopiero gdy główny bohater odpalał Kaio-ken x30, to Obcy musiał wyjąć przysłowiowe ręce z kieszeni i walczyć z nim na poważnie. Studio Toei świetnie pokazało jego lekkie przerażenie, gdy Songo wypalił w jego kierunku w pewnym momencie Kamehameha. Mam nadzieję, że Japończycy oszczędzą nam bzdur, że Kakarotto nagle skopie tyłek Jirenowi. To byłby absurd, na poziomie zwycięstwa Goku w walce z Whisem w 14 kinówce (pierwszym arcu Superki) jak to słusznie zauważył Michał, admin najlepszego fanpage'a o DBS. Dajcie spokój, gdyby Jiren odpalił ten pałer co z momentu zatrzymania Goku na choćby minutę, to na pełnym lajcie wykopałby wszystkich i byłby koniec zabawy. Nie ten poziom. Saiyanin jedynie drasnął go w buzię i sprzedał mu coś w rodzaju mieszanki szczęśliwego strzału z chwilą nieuwagi Jirena. Nawet gdyby Obcy miał wadę w stylu małą pulę punktów energii (przez co musi ją regenerować medytując), to nie wierzę, że nie mógłby wpaść w reprezentantów "naszego" uniwersum, niczym Spejson na cyklu w kibiców Polonii Warszawa. Co najwyżej padłby po tym z wycieńczenia, ale wygrałby Super Smocze Kule.
Niestety, Turniej nie wystrzegł się głównej wady DBS, matki wszystkich bolączek tej serii. Jakkolwiek oceniać mangę Akiry, tak gdy mu się naprawdę chciało, to potrafił nadać temu zaskakujący sens. Czasem no... słabo, mówiąc dyplomatycznie, ale czasem zaskakiwał (dlatego cieszę się, że Toyotaro dobrze kontynuuje robotę poprzednika) pomyślunkiem i wcale nie takim głupim rozwiązaniem. Momenty, gdy naprawdę mu się nie chciało, są moim zdaniem w mniejszości, ale nawet wtedy był o wiele bardziej konsekwentny w swoim działaniu niż ToiToi Animation. To aż się rzuca w oczy, że generalnie pomiędzy odcinkami nie ma większej spójności. Fakt, istotne wydarzenia potrafią być sensownie tłumaczone (zazwyczaj przez Whisa), ale cała reszta... Nie wiem, to słaba komunikacja między scenarzystami? Te ciołki naprawdę przez tyle czasu nie umiały sensownie przygotować osobnego zespołu do ostatnich 10 odcinków? Vegeta w cudowny sposób, w sumie bez większych trudów, pokonał Boga Janusza, co zostało słusznie sarkastycznie skomentowane przez finałowego Bossa tego arcu. Szczególnie, że chwilę wcześniej zeszmacił jak plebsa Freezera, a że mógł go bez problemu zabić, to aż nie wierzyłem, że książę poradził sobie z nim tak gładko (to że zwyciężył - ok, ale pokonał typa z tieru Beerusa bez większych trudów? Wow!). Ale najlepsze przed nami, Vegeta w tym odcinku pada z osłabienia, a w następnym będzie lał Jirena... No po prostu wow. Jasne, to samo zdarzało się w DBZ (Cell saga i szybkie lvl upy mocy pozdrawiają), ale nie róbmy sobie jaj. W tych czasach powinno się ograniczać takie wpadki. Postać Toppo stanowi niewykorzystany potencjał. Po tylu kiepskich bohaterach, dostaliśmy miłego Pana Janusza z wąsami. Potwornie silnego i niesamowicie doświadczonego. Taki wynik fuzji Roshiego i Vegety - zimno kalkulujący ciul, który zaatakuje gdy tylko zauważy lukę w obronie. Animuszu dodawał mu również udział w pokazowej walce dla drugiego Zenka oraz sam fakt uczestnictwa w nim. Na wiele jestem w stanie przymknąć oko, ale Toppo został niestety zeszmacony w ostatnim odcinku. Po jego przemianie w Boga nastawiałem się na solidną walkę, a studio po raz kolejny pokazało, że nie ma jakiegokolwiek pomysłu i szybko się go pozbyli. Mam nadzieję, że Toyotaro przedstawi go w dużo lepszym świetle niż ci partacze.
Skoro mowa o Vegecie, to zatrzymajmy się przez chwilę na nim. Fajnie, że studio go nie olało i dostał swoją całkiem intensywną, lecz moim zdaniem zbyt krótką walkę z Jirenem. Jeśli chodzi o stronę techniczną, to ten odcinek również należy do tych jednych z najlepszych w historii DB (i nadal podtrzymuję, że patrząc % na ilość naprawdę dobrych epków, to Superka w moich oczach dominuje nad Zetką). Super sprawa, że Książę dostał godny swojej osoby odcinek. Było czuć moc od jego ciosów, od Final Flasha aż za bardzo (swoją drogą, trochę przesadzili z tą odpornością Jirena... Facet wywalił tyle obrażeń, a Obcemu się prawie nic nie stało xD). Cała sekwencja zaczynająca się w 12:28, jest po prostu śliczna, jak na standardy prezentowane przez studio Toei Animation. Czuć siłę i dynamizm walki, no i ten tekst Vejity... podrażnił ego lwa i zaczął latać po arenie, jak ping-pong xD.
Co do reszty postaci, przy Piccolo to szkoda strzępić ryja. Toei odwaliło przysłowiową sztukę. Nie taką, co przy Krillanie, czy nie daj Boże Tienie, ale też daleko było do poziomu walk Roshego. Fajnie, że dostał swoje 5 minut, ale moim zdaniem było tego za mało (choć wykonanie było w porządku). Gohan to nadal ciota xD (choć miał parę chwil, gdy walczył jak mężczyzna). Freezer i cyborgi to odkrycia tego turnieju. Szczególnie ten pierwszy i C-17. Ich charaktery i interakcje z innymi zostały naprawdę dobrze poprowadzone przez studio, często byłem mocno zaskoczony tym, jak mądrze wykorzystują ich charakter i umiejętności bitewne. W moim mniemaniu ta dwójka dostała najlepszy czas antenowy w tym arcu. Saiyanki (Cabbe również się do nich zalicza xD) to irytujące babska, Nameczanie mieli zdecydowanie za mało czasu, a mieli naprawdę dobry potencjał. Hit vs Jiren jako pojedynek naprawdę dobry, jedna z najlepszych walk w DBS, ale pomysł na przytrzymanie Jirena zamiast wykopania go poza arenę, to... a, szkoda gadać, szkoda szczempić ryja. Scenarzyści tego odcinka powinni zapierdalać na galerze! Uniwersum miłości - do zaorania. Roboty były bardzo fajnie rozwinięte (lecz błyszczały jedynie w finale, normalnie były dość irytujące) w swoim ostatnim odcinku, ten potwór mógłby być spokojnie w top-3 najsilniejszych bytów biorących udział w Turnieju Mocy. Uni 11 poza Dyspo (szanuję w opór Toei za skopiowanie sceny żywcem z "Hellsing Ultimate"!), Jirenem i Toppo to randomy... cała reszta zawodników w sumie też. Nic nowego, tego akurat się spodziewałem przed tym arcem. Zabolało mnie jedynie potraktowanie Quitely przez scenarzystów. Kreowano go na kogoś istotnego, Boga, który może mieć realny wpływ na przebieg turnieju, a skończył jako Potwór tygodnia i to w dość średniej formie.
Dobrze byłoby zakończyć to w miarę pozytywnie, więc teraz pomówię sobie o fanserwisie. Ten zaczął być dodawany do serialu dość późno i początkowo były to głównie delikatne mrugnięcia okiem, które dostrzegała mniejsza ilość (stare, zapomniane scenerie, jak pałac Baby Jagi, odniesienia kultowych scen itd.), ale od dłuższego czasu bawią się z nimi na coraz to większą skalę. Final Flash Vegety (odniesienie do walki z Perfect Cellem), powrót Freezera do gry (jak na Namek, gdy Changeling powstał po stankowaniu na klatę Genki-Damy), podobnych nawiązań mogło być łącznie nawet z kilkanaście (a licząc pomniejsze nawiązania, to jeszcze więcej). Zasadniczo twórcy rzucają całkiem udane smaczki i nie robią tego w nadmiernie nachalny sposób, wpychając nam każdą scenę do gardła i mówiąc: "Żryj to!". W przypadku większości scen (unikam słowa “wszystkich”, bo mogło się zdarzyć, że jakiś motyw został słabo przedstawiony), nawiązania do klasyki są dość naturalnie wplecione w treść odcinków i nie sprawiają wrażenia wymuszonych. Szkoda, że to jeden z nielicznych elementów, który wychodzi im tak dobrze.
Reasumując, nie mam już większych oczekiwań wobec tego anime. Studio miało swoją szansę, ale z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, postawili na klasyczne, złe rozwiązanie, zamiast nieco to ubarwić. Przez jakiś czas dawali mi nadzieję, że Turniej Mocy potoczy się innym torem. Niestety, te nadzieje były mocno ułudne. A jak Wy oceniacie te odcinki Superki? Satysfakcjonuje Was poziom anime?
Comments