"Ptaki Nocy" - krótka recenzja

Chciałem napisać jakąś mini-recenzję, ale nie bardzo mam o czym. Tzn. pewnie, gdybym musiał, to pewnie coś by się znalazło, ale raczej byłby to zbyt rozwodniony tekst.

Nie dlatego, że "Ptaki Nocy i emancypacja blablabla", to film słaby, czy totalnie miałki, bo "hurr durr te kobiety dostały jusz Terminatora, Cap Marvel, to niech wracają do swojego naturalnego środowiska, czyt. do kuchni, bo my jesteśmy zbyt beznadziejni, by sobie w niej poradzić". Jest trochę miałki, za mało w nim fajnej treści i IMO sprawdza się jedynie na raz, ale... można to powiedzieć o niemal każdym filmie z super-herosami xD. Różnica jest taka, że mamy tutaj nieco więcej żeńskich bohaterek, a większość facetów to pionki do zbijania.

Fabuła jest trochę pretekstowa, jak to w komediach. Najpierw wszyscy latają za rozpieszczoną księżniczką, która straciła swojego Chada-protektora-samca-alfa (więc można ją zlać albo wziąć do łóżka i.... porobić te milsze rzeczy :P), a potem na skutek pewnych wydarzeń, latają za nią i pewną kleptomanką. Niektórzy narzekają, że jest prostacka, a dla mnie była na akceptowalnym poziomie. To ma być komedia, nie jakiś wyszukany dramat - jeśli gagi śmieszą, a historia jest przynajmniej z grubsza wewnętrznie spójna, to reszta mnie nie bardzo obchodzi.

Postacie... No, tu już jest trochę słabiej. Gdyby nie Evan McGregor (przepięknie zagrał over-the-top <3 ładnie się bawił swoją rolą) i Margot Robbie, to mógłbym być zawiedziony, że poszedłem na ten film. Reszta grała dla mnie tak sobie, niektóre role były lepsze (ta kleptomanka, prawa ręka Black Maska), ale te gorsze przeważały. W końcu zrozumiałem dlaczego tylu ludzi mówi, że Harley z SS to nie Harley, a jedynie jej skorupa. Ta z "Ptaków Nocy" jest trochę zbyt przeseksualizowana, też jest szalona itd. ale o wiele bardziej przypomina mi Harley z klasycznego TAS-a aniżeli tego, co nam pokazano w "Legionie Samobójców". Pisząc te słowa odpaliłem sobie filmik z komplikacją najlepszych akcji z dziewczyną Jokera w kreskówce i... no kurde, widać że to ta sama dziewczynka. Margot Robbie pasuje do niej perfekcyjnie. <3 Obi Wan jako BlackMask jest niemal kliszowym Złolem, ale przez to jak bawi się swoją rolą, to sporo na tym zyskuje. Tytułowe ptaki nocy wypadły dla mnie za bardzo nijak i gdyby nie seksowna pani psycholog, to poczytywałbym je jako wadę, a dzięki niej jest po prostu okej.

Bardzo dobrą decyzją było dodanie R-ki do filmu, bo... tu się pewnie niektórym narażę, ale gdyby nie ona, to mógłbym przysnąć na tym filmie xD. Wszystkie kopniaki w jajca, brutalne ciosy (łamanie nóg na wszelkie sposoby, przy użyciu buta, bejzbola, czy po prostu napiyerdalania o ścianę tudzież elementy otoczenia <3 <3 <3), rozwalanie łbów twardym narzędziem, zeżarcie molestatora Harley przez hienę etc. wyszło dobrze. Niektóre sceny były meh lub nie robiły na mnie wrażenia, ale też było zaskakująco dużo takich, przy których się zaśmiałem lub pokiwałem głową z aprobatą z powodu kreatywności twórców.

Generalnie oceniam film na takie 7/10. Moooże gdybym był kobietą, to więcej żartów by do mnie trafiło, a sam film bardziej by mi przypadł do gustu. Nie wiem, czy wszystkim facetom się spodoba, ale jeśli czytasz ten post, jesteś dziewczyną i masz koleżanki/przyjaciółki z powalonym poczuciem humoru lub są trochę nerdy, to zdecydowanie polecam. Napijcie się dobrej flaszki i idźcie do kina. Raczej nie powinniście narzekać, za to będziecie się na pewno głośno śmiały przy scenach, jak blondyna leczy swoją traumę po utracie Dżokusia.