
Spoilerowa recenzja drugiego sezonu “Legend of the Galactic Heroes: Die Neue These Seiran”
Z racji, że napisałem o LotGHu już dwa teksty, to daruję sobie wstęp, tłumaczenie sytuacji geopolitycznej, czy streszczanie fabuły i przejdę odrazu do mięska. Ostrzegam, że tym razem nie będę się bawił w ukrywanie spoilerów, więc jeśli jeszcze nie zobaczyłeś drugiego sezonu, to czytasz resztę na własną odpowiedzialność.
Zacznę od dwóch zmian, obu ocenianych przeze mnie na plus. Zacznę od tej pierwszej, drugą opiszę później, by ktoś przypadkiem nie natrafił na IMO najmocniejszy spoiler tego sezonu. Nie pamiętam, jak wyglądała bitwa z Ovlesserem w starej adaptacji (żołnierz imperium o randze wysokiego admirała, który specjalizuje się w walce wręcz), ale całą resztę niestety zapamiętałem. Walki wewnątrz stacji bojowych, czy podczas abordaży na niszczyciele, czy inne duże statki, to element LotGHa, który zestarzał się wyjątkowo słabo w pierwszej serii. Pomijając to, że praktycznie nie różnią się od średniowiecznych starć (zerowe zastosowanie elektroniki, czy jakichkolwiek gadżetów - cmon, który wiek mamy?! To wygląda słabo nawet przy dzisiejszym stanie wiedzy ludzkości), to były one nudne, a krew przypominała jakiś keczup czy inną gęstą maź. Tutaj jest inaczej, nie pomyliłem się ze swoimi przewidywaniami z podobieństwami do "StarCrafta". Zbroje bardziej przypominają te, które noszą Marines i inne naziemne jednostki piechoty Terran. Nie wspominając już o tym, że dialogi między postaciami poprzez te przekazy, jako żywo przywodzą na myśl kampanię z drugiego "StarCrafta". Nie mają tylko minigunów, miotaczy ogni, ale jeśli poważnie myślimy o walce w bazach kosmicznych, to lepiej sprawdzą się miecze, topory, jakieś kusze niż lasery, karabiny itd. Pomijając fizykę, z której jestem cienkim bolkiem i nawet nie będę próbował udawać, że jest inaczej, to nie trzeba być profesorem, by wiedzieć, że w kosmosie nie ma tlenu i warunków do życia. Zabłąkana kula, czy rykoszet mogłyby się wiązać ze zbyt dużymi konsekwencjami. Dlatego w przyszłości może doczekamy się renesansu średniowiecznych broni, a nasze pra-pra-pra-pra wnuki będą się tłukły półtonowymi mieczami, którymi będziemy machali swobodnie jak kilkukilogramowym żelastwem. Będzie im łatwiej ze względu na egzoszkielety.
Ovlesser w starym anime wyglądał trochę jak dziad, taki brodaty barbarian-Janusz, kojarzył mi się trochę z Borubardem z “Kapitana Bomby”. Ovlesser z "Die neue these", jest mniej januszowaty, za to bardziej emocjonalny. Facet to kompletne przeciwieństwo Kircheisa, Reinharda, czy innych żołnierzy umiejących powstrzymać buzujący w sobie testosteron. Ovlesser nie jest w stanie długo wytrzymać w milczeniu. Nawet w chwili nieuniknionej śmierci jest niepokorny i dopóki nie uciszą go salwą z karabinów laserowych, to rzuca się do każdego. Pomijając jego przepiękną walkę z Mittermeyerem i Reuenthalem, to urzekł mnie moment, w którym napluł Reinhardowi prosto w twarz. To było po prostu piękne, jak blondyn zmienił swoje nastawienie w kilka chwil z "Dajcie mu godnie umrzeć, to wybitny wojownik, zasłużył sobie na taki los" na "Przynieście mi to ścierwo, możecie mu odrąbać ręce i nogi, jak się będzie stawiał, ale ma mnie przeprosić osobiście!" Niecodziennie widzi się wściekłego do granic wytrzymałości Reinharda, który nie przyjmuje do wiadomości innych odpowiedzi niż "Sir yes Sir!" .
Druga zmiana dotyczy okoliczności śmierci Kircheisa. Nie pamiętam dokładnie przebiegu tej sceny w oryginale, ale nie za bardzo przypadła mi ona do gustu. Forma zamachu przy użyciu bazooki ukrytej w futurystycznej trumnie, jest dużo efektowniejsza i głośniejsza niż za pomocą pistoletu. Dzięki tej scenie fajnie widać, jak Reinhard zaczyna się lekko upajać władzą i nadmiernie ufa Obersteinowi, co przełoży się na coraz większą samotność. Jak słusznie zauważył doradca blondyna, im człowiek jest wyżej w hierarchii, tym węższe jest grono ludzi, których może potraktować jako bliskich przyjaciół. W ekstremalnej formie można to zobaczyć np. u Stalina. Nawet najbliższy przyjaciel, który wskoczyłby za nim w ogień i spełnił najpodlejszy, najtrudniejszy do wykonania rozkaz, został w pewnym momencie zepchnięty na dalszy plan. Konsekwencją tego wypchnięcia byłaby jego śmierć. Gdyby Kircheis miał przy sobie pistolet, który zawsze miał, to zastrzeliłby zamachowca i nie byłoby tematu. Urażona duma Reinharda kosztowała go życie jego przyjaciela, niemal brata. Gdy myślał, że znajdzie ukojenie w rozmowie z siostrą, to ta go dobiła mówiąc mu, że będą musieli ograniczyć kontakt. W tym momencie zrobiło mi się go żal, bo został absolutnie sam jak palec. Nie ma nikogo, przy kim nie może okazać słabości ani się wyżalić, co niezbyt dobrze robi dla psychiki. Blondyn nie miał szczęścia w tym sezonie, wiele wydarzeń przyprawiło go o smutek, żal i gniew.
Podobała mi się jego ostatnia rozmowa z Reinhardem, w której Kircheis postawił się swojemu dowódcy i powiedział mu co myśli o biernym przyglądaniu się nuklearnemu holocaustowi mieszkańców jednej z planet. Rudowłosy pokazał się w niej jako prawdziwy przyjaciel, który będzie mówił prawdę, nawet jeśli ta była bolesna dla jego bliskiego kumpla. Gdyby Kircheis był pokorny wobec swego przełożonego, to przeżyłby. Przedłożył obietnicę wobec siostry i samego Reinharda ponad zdrowy rozsądek i rozkazy.
Jeśli chodzi o scenę nuklearnej zagłady, to została pokazana w “dobry” sposób. Widzimy z perspektywy obywateli lecące w nich głowice oraz pokaźne grzyby atomowe z przestrzeni kosmicznej. Twórcy wiedzieli co robią. Gdy oglądałem moment, jak Oberstein sugeruje swojemu Kaiserowi, by ten nie ingerował w unicestwienie ludzkości na jednej z planet, to miałem skojarzenia z Harrym Trumanem. Ten przed zrzuceniem głowic na Hiroshimę i Nagasaki też stanął przed podobnym dylematem. Miał do wyboru - zrzucić dwie bomby, wytruć większość życia na wyspach Japonii albo dokonać inwazji. Broń chemiczna nie wchodziła w grę w obawie o odwet (Japończycy mieli mnóstwo tego typu trucizn, które rozwinęli m.in. swoich punktach naukowych w Mandżurii), inwazja wojsk kosztowałaby życie zbyt wielu młodych Amerykanów i Rosjan. Warto pamiętać, że wojna trwała już od lat i kraje dostatecznie mocno się wykrwawiły. Perspektywa śmierci kolejnych młodych żołnierzy w walce z nieustępliwymi Japończykami, była po prostu nie do zaakceptowania. Broń jądrowa w tym przypadku była najlepszym rozwiązaniem - brutalne, zbyt ostre uderzenie, ale nie powodujące sumarycznie zbyt dużych obrażeń. Reinhard mógł dalej wojować ze szlachtą, tracić czas na bzdury, marnować zasoby i wojsko. Po co? Przeciwnik w swej pysze postanowił pokazać swą męskość i zrobił coś, co można byłoby przyrównać do strzelenia w krocze shotgunem. Dla Reinharda było to darem niebios, nic tylko nagrywać i korzystać z tego, że ktoś popełnił tak niedopuszczalny błąd. Co z tego, że spokojnie mógłby przerwać szaleństwo dyktatora i uratować miliony istnień ludzkich? Nie przyniosłoby mu to pożądanych skutków. Zwykły Tomek, Kamil, Adrian, Mariusz, ktokolwiek inny, może sobie pozwolić na taki przywilej. Dla męża stanu (lub człowieka aspirującego do tego miana), władcy silnego państwa, jest to po prostu kurwa niedopuszczalne i zakrawa o zamach stanu. Powiecie, że niby przesadzam? Skądże znowu, poczytajcie sobie o każdym wielkim władcy tego świata. Każdy z nich ma szafę pełną trupów.
Przejdźmy do innych sektorów galaktyki. Fajnie pokazano, jak ukryć agenturę w tłumie uchodźców. Konkretnie przeszkolonych ludzi, którzy mają kompletne know-how jak skutecznie przeprowadzić zamach stanu, ale o tym pisałem już we wcześniejszej recenzji. Byłem zdziwiony, że nie cenzurowali poziomu brutalności przy rozgramianiu publicznej demonstracji przez żołnierzy junty wojskowej. Jakkolwiek to źle nie zabrzmi, pokazali w prawdziwy sposób, jak kończy się uderzanie pałką teleskopową w głowę. Czuć też rosnący gniew tłumu, który eksplodował po śmierci Jessici i przerodził się w niekontrolowaną masakrę. Cała sekwencja, wraz z ideową Jessicą wywarły na mnie o wiele mocniejsze wrażenia niż zamieszki ze starej serii. Ona również, podobnie jak Kircheis, oddała życie za obronę najwyższych dla siebie wartości. Po śmierci męża nie pozostało jej nic innego, a że straciła go w takich, a nie innych okolicznościach, to działała na rzecz zaprzestania walk, by inne kobiety nie stały się wdowami, jak ona.
Byłem zdziwiony reakcją dowódcy przewrotu, nie spodziewałem się po nim nieudawanego smutku w związku z rozlewem krwi. Nie tylko ze względu na to, że stracili większość poparcia, choć to na pewno było jednym z ważniejszych czynników. Dowódcy junty autentycznie było żal wszystkich niewinnych ofiar i rodzin, które straciły bliskich w związku z tymi wydarzeniami. Pewnie wynika to z tego, że w starej serii Greenhill wyglądał bardziej jak stereotypowy, jajogłowy wojskowy. Możecie się nie zgadzać, mówię za siebie i moje wrażenia mogą być mylne.
No i jako miłośnik RTS-sów, który uwielbia oglądać sceny batalistyczne na ekranie, to nie mogę nie wspomnieć o debiutującym Naszyjnikowi Artemisa. O ile się nie mylę, to w starej serii TV poznaliśmy ten system obronny o wiele wcześniej (podczas akcji, jak Reinhard wysłał Kircheisa do ogarnięcia lokalnego watażki - wydarzenia z 1 sezonu), a tutaj został nam przedstawiony dopiero przy odbijaniu stolicy. Czym jest ów Naszyjnik? To 12 klejnotów, które nie dopuszczają przeciwników zbyt blisko pola grawitacyjnego Heinessen. To 12 dział, które rozpraszają wiązki laserowe przeciwnika, a następnie smażą swoim własnym jeden statek po drugim, wchodząc w nie jak rozgrzany nóż w masło. Jeśli graliście w "Command and Conquer", "Red Alert" lub "WarCraft 3", to można to porównać do sytuacji, w której typ naruchał w odpowiednich miejscach Obeliski, wieże Tesli lub wieże obronne. Bez odpowiedniego przygotowania, dokładnego przeanalizowania taktyki i znalezienia słabszych elementów lub luk, to trudno spenetrować taką obronę. Nawet jak wasz przeciwnik, to dzban bez skilla. Ile to już było takich sytuacji, twierdz czy krajów (choć to inna sytuacja niż to, o czym piszę, to Rosja pozdrawia Napoleona, Adolfa i paru innych), że jakaś armia szła na kozaka, a wracała smutnym krokiem do domu, po obskoczeniu solidnego, nieprzyzwoicie bolesnego wpierdolu? No ale nie każdy ma Cudownego Yanga jako dowódcę. Facet rozwalił system obronny za pomocą konwencjonalnych rakiet, które odpowiednio zabezpieczył blokami kosmicznego lodu.
No i w ramach zakończenia - co dalej? Czy doczekamy się kolejnego sezonu? To już zależy od sprzedaży i popularności wyemitowanych odcinków. Miejm nadzieję, że studio I.G. Production, jest usatysfakcjonowane zarobki i zechce kontynuować projekt. Seria jest zdecydowanie tego warta. Anime może nie przedstawia zbyt szczegółowo, jak działa polityka, systemy autorytarne, czy demokratyczne, ale to co widzimy, wystarczy by zrozumieć, że twórcy znają temat. Stary i nowy LotGH świetnie pokazują wojnę zarówno od strony przygotować do bitwy, samej walki pokazywanej w nieliniowy sposób (z perspektywy różnych szczebli, od zwykłych mechaników po dowódców ważnych jednostek, czy stacji bojowych). Tak samo politykę - dostrzegamy aspekty, w których autorytaryzm się sprawdza oraz zagrożenia, jakie na niego czyhają. I vice versa w przypadku demokracji, widzimy jej problemy, jak i ograniczenia, ale dzięki Yangowi dostrzegamy jej pozytywne strony.
Nie wiem, jak to będzie w nowej wersji (o ile się doczekamy), ale w starej Yang wypowiadał się pochlebnie o Reinhardzie. Wydaje mi się, że powiedział kiedyś, że gdyby on był Kaiserem, to łatwo i szybko rozwiązałby wiele problemów, z którymi borykają się u siebie. Niestety, im człowiek dzierży większą władzę, tym bardziej jest skorumpowany chorobą władców. Różnie ją ludzie definiują, ale widać ją np. u niektórych polityków, królów znanych z historii albo w ekstremalnej formie u Stalina. Reinhard, jakbym go nie chwalił, zaczął już przejawiać pierwsze symptomy tej choroby. Mam nadzieję, że dane nam będzie zobaczenie kontynuacji, a póki co podtrzymuję ocenę - to dla mnie najlepsze anime 2019 roku!
Recenzja 1 sezonu --> https://steemit.com/anime/@herosik/review-of-legend-of-the-galactic-heroes-die-neue-these
Recenzja paru odcinków 2 sezonu --> https://steemit.com/engrave/@herosik/opinia-o-odcinkach-13-17-legend-of-the-galactic-heroes-die-neue-these-seiran
Wrażenia z paru odcinków -> https://steemit.com/engrave/@herosik/wrazenia-z-3-odcinkow-lotgha-masa-newsow-filmowych-glownie-dc-wb
Comments